środa, 24 lipca 2013

Listy do M

Kondycja polskiego kina współczesnego od dawna pozostawia wiele do życzenia. Ostatnimi czasy trudno w naszej rodzimej kinematografii znaleźć coś naprawdę oryginalnego, może nawet z jakimś konkretniejszym przesłaniem. Dlatego też, moim zdaniem, filmy ostatnich lat z polskich wytwórni, powinny podlegać specjalnemu rodzajowi krytyki, takiemu... bardziej pobłażliwemu. Oczywiście istnieją wyjątki od każdej reguły i wydaje mi się, że obraz stworzony przez słoweńskiego reżysera, Mitję Okorna, „Listy do M.” można zaliczyć do tych odbiegających nieco od polskich „standardów”. Co prawda – nie w kwestii oryginalności, gdyż to właśnie o jej braku najgłośniej krzyczą krytycy, jednak zapominając na chwilę, że Richard Curtis kiedyś zrobił film „To właśnie miłość”, do którego produkcja Okorna jest bardzo podobna, można stwierdzić, że jest to pewien powiew świeżości w stronę polskiego kina popularnego.

W filmie przedstawionych zostało kilka historii, które rozgrywają się tego samego dnia – w wigilię Świąt Bożego Narodzenia, a także w jednym mieście – Warszawie. Każda z nich jest w pewien sposób wyjątkowa i porusza inny problem. Na przykład - mamy dziewczynę, która zawsze spędza święta sama i wszystkim mówi, że dobrze jej z tym, choć tak naprawdę chciałaby się zakochać i mieć z kim spędzić ten wyjątkowy dzień w roku. Jest też policjant, głowa rodziny, który zawsze w wigilię odbywa służbę, ale chciałby ten dzień spędzić z rodziną przy stole. A także kilku innych bohaterów, których łączy samotność i zaprzeczanie własnym pragnieniom. Wszyscy żyją obok siebie i w każdej chwili mogliby się spotkać.

Prowadzącym wątkiem wydaje się historia Mikołaja (Maciej Stuhr), znanego prezentera radiowego, który, zamiast spędzić wigilię z synem, musi w nocy pracować i dotrzymywać towarzystwa samotnym słuchaczom na zlecenie apodyktycznej szefowej, Małgorzaty (Agnieszka Wagner), podczas gdy ona sama planuje spędzić ten wieczór z mężem według dokładnie ułożonego w jej głowie planu. Jednak nie wie, że Wojciech (Wojciech Malajkat), jej małżonek, dość mocno nagnie ramy planu, przyprowadzając na wieczerzę wigilijną małego gościa. W tym samym czasie Doris (Roma Gąsiorowska), pracująca w centrum handlowym jako hostessa, szuka miłości, zaś jej współpracownik, niegrzeczny święty Mikołaj, Melchior (Tomasz Karolak), wpada w komedię omyłek, próbując odzyskać swoją komórkę, którą stracił wymykając się z mieszkania Kariny (Agnieszka Dygant), kiedy niespodziewanie wrócił jej mąż, wspomniany wcześniej policjant (Piotr Adamczyk) z chęcią ratowania swojego małżeństwa i rodziny. Zaś Wladi (Piotr Małaszyński), boi się przedstawić rodzicom swojego partnera życiowego.

Film Mitji Okorna ogląda się przyjemnie, często z uśmiechem na ustach. Nie dłuży się, wątki są dobrze przystosowane do polskich realiów, dlatego widz może się utożsamić z którymkolwiek z bohaterów. Historie te są proste, jednak dość prawdziwe. Jeśli chciałoby się porównać większość polskich komedii romantycznych do tego filmu, to wypada on bardzo dobrze. Nie ma w nim tej, jakże irytującej sztuczności, wyraźnie przesłodzonych historii. Oczywiście, wątek Doris i Mikołaja jest trochę bajkowy, ale w stopniu akceptowalnym, nie wygląda, jak zrobiony na siłę, byle coś było. Poza tym – czy nie taki właśnie ma być film zrobiony specjalnie na święta? Nieco słodkawy, magiczny, wywołujący uśmiech i dający wiarę, że szczęście może być blisko?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz